Kościół św. Katarzyny

Kościół św. Katarzyny

Kościół św. Katarzyny doskonale reprezentuje gotyk krakowski. W połowie wielkiego jak pole dachu sterczy nieproporcjonalnie mała wieżyczka. Świątynia pozbawiona jest okazałej wieży, ale nic nie szkodzi, bo dzięki temu główna bryła jest bardziej przejrzysta, pomimo różnych przybudówek (pochodzenia także gotyckiego). Wejście główne do kościoła jest niedostępne, bo zwrócone w stronę ogrodów klasztornych. Progi tego dostojnego zabytku przekroczyć można od ul. Augustiańskiej lub Skałecznej. Wejście od ul. Augustiańskiej wiedzie przez krużganki klasztorne. Warto podnieść wzrok, aby nasycić się tajemniczym pięknem bardzo starych (i dlatego niezachowanych w całości), średniowiecznych malowideł ściennych. Tak naprawdę, to każdy może całkiem śmiało penetrować „zaplecze” kościoła św. Katarzyny bez wrażenia, że jest w muzeum czy innym strzeżonym miejscu, gdzie pobiera się opłaty za zwiedzanie. Pozostawia to swobodę dla wyobraźni i możliwość wczuwania się w atmosferę odległych epok. Wchodząc do wnętrza świątyni, czuje się szeroki oddech przestrzeni. Na myśl przychodzą anonimowi ludzie z epoki średniowiecza, którzy uczestniczyli w budowaniu kościołów, katedr, trwającym nieraz dłużej niż życie trzech pokoleń; którzy chcieli w strzelistość i lotność brył świątyń zakląć swoje idee i wielkie tęsknoty. Pewnie wkraczając w kosmos ówczesnych domów modlitwy, czuli się zjednoczeni, wolni i dumni. Takie treści podpowiada wnętrze kościoła Augustianów: jest widne dzięki wielkim zakończonym ostrołukami oknom, jasne z powodu całkowicie białych ścian, czyste w formie z uwagi na dość skromne wyposażenie.

Dla sprowadzonych w 1342 r. z Pragi do Krakowa augustianów Kazimierz Wielki postanowił wybudować kościół. Zamiar został spełniony w 1363 r, a ówcześni mówili, że król chciał w ten sposób odpokutować za zabójstwo ks. Marcina Baryczki. A było to tak: Kazimierz Wielki, słynący z gorącego temperamentu i licznych kochanek, przeholował pewnie w miłosnych ekscesach, i to do takiego stopnia, że upomniał go sam biskup krakowski Bodzanta. Kazimierz obraził się na biskupa, a nieszczęsnego Baryczkę – wikariusza katedralnego, który mu w imieniu Bodzanty dostarczył pisemną naganę, kazał zgładzić w wyrafinowany sposób: oblec w wór i wrzucić pod lód na Wiśle. Zwłoki pechowego posłańca wyłowili prości ludzie i pochowali w kościele św. Katarzyny, gdzie do XVIII w. otaczano je czcią.

Niezwykle zdobny ołtarz główny z 1634 r. w stylu wczesnego baroku – wybitne dzieło snycerstwa krakowskiego -i ustawione w jego pobliżu rewelacyjnie zdobione stalle efektownie komponują się ze światłem prezbiterium. W centralnym miejscu ołtarza widnieje obraz z XVII w. zatytułowany Mistyczne zaślubiny św. Katarzyny. Na ścianach prezbiterium wiszą malowidła przedstawiające sceny z życia św. Augustyna. W nawie północnej (stojąc twarzą do prezbiterium – na prawo) przyciąga uwagę rozbudowany, manierystyczny pomnik nagrobny Wawrzyńca Spytka Jordana. Obok stoi XV-wieczny posąg Matki Boskiej o urzekająco pięknych, współczesnych niemal rysach.

Do kościoła przylegają zabudowania klasztoru Augustianów z XIV w., do których z wiadomych względów nie wszyscy mają dostęp. Wyjście z kościoła św. Katarzyny na ul. Skałeczną pozwala jeszcze przez jakiś czas na pozostanie w tej samej atmosferze. Podążając w kierunku zachodnim, wzdłuż muru klasztoru Augustianów, po paru minutach dociera się do kolejnego sakralnego mikroświata Krakowa – tym razem pod wezwaniem św. Michała. Jest to słynny kościół Paulinów Na Skałce.